Ostatni tydzień roku 2006
Jak mój stary zwyczaj nakazuje :) ostatni tydzień roku należy spędzić radośnie, szczęśliwie i leniwie :) Czyli nie przejmować się zbytnio nadchodzącą sesją, nie zrywać się skoro świt z łóżka, nie marudzić na kompa, słuchać przyjemnej muzyki stojąc w korkach na drogach, w wolnych chwilach podziubać trochę przy różnych projektach i ogólnie dobrze się bawić :)
Z racji powrotu Mojej Lady na święta do kraju, trwa proces cyklicznego odchamiania :)
- Byłem w teatrze na sztuce Posprzątane – zakręcone jak słoik z dżemem. Albo autorka trochę przegięła ze wzbogacaniem fabuły, albo ja jestem za głupi nawet na tego typu sztukę… Swoją drogą, wybierając się np. do teatru, należy dwukrotnie zwiększyć zapas czasu na dojazd. Korki w centrum Gdańska okazały się nie do przebicia i skończyło się na grzaniu ~130 km/h po obwodnicy i ~80 km/h przez Sopot, a jak na Matiza to już mega dużo ;) Dojechaliśmy idealnie na ostatnią minutę :)
- Graliśmy w bilard w klubie u7 w Gdańsku. Po dłuższej przerwie nie trafiają mi się już takie farty jak podczas zeszłorocznych cyklicznych gier z ludźmi z AM w u7 lub Bukszprycie :)
- Byłem na łyżwach! Bodaj dwa lata temu próbowałem tego po raz pierwszy i miałem nadzieję, że i ostatni… Dzisiaj jednak znów kaleczyłem ten sport przez godzinę na lodowisku w hali „Olivia”. W sumie tylko jedno drobne lądowanie na dupsku, chociaż udawałem jazdę tylko na drobnej części lodowiska wydzielonej dla dzieciarni i początkująch :) Co jak co, dalej uważam, że człowiek powinien poruszać się przy pomocy pełnej powierzchni stopy po stabilnym gruncie, a nie ślizgać się po wielkiej tafli lodu na kawałku metalu o powierzchni kilku centymetrów kwadratowych… :)
- Kino i odtwarzacz DVD najlepszym przyjacielem człowieka :) „Wpuszczony w kanał” i „Autka”, czyli kupa śmiechu. I co z tego, że to bajki? Gdyby na bajki do kina chodziły tylko dzieci, to kolejne części „Epoki Lodowcowej” czy „Shreka” nie miały ostatniego seansu o 23:15 ;)
No, to by było z cyklu rzeczy, których codziennie nie robię :) Ale tydzień przecież się nie ogranicza do tych kilku zajęć.
- Zapłaciłem podatek od złudzeń na ten miesiąc, czyli obstawiłem Dużego Lotka z okazji jakiejś tam kumulacji.
10 352 615 złotych i 50 groszy zgarnęła jedna osoba, mi się jak zwykle nawet kupon nie zwrócił… - Śmigając przez kilka dni wspomnianym wcześniej Matizem po mieście, coraz bardziej doceniałem radio w komórce. Niech się w końcu te remonty skończą, ile można stać w korkach…
- Potłumaczyłem kilka tekstów dla serwisu Polish Dentists
- Zastanawiam się ciągle nad zainwestowaniem w fundusze inwestycyjne. Te kilka groszy z wygranej w Totka na pewno by przyspieszyły decyzję, bo przechodząc koło kantoru ze smutkiem patrzę na niekorzystny kurs dolara (chociaż w tym miesiącu Wujek Google i tak dokonał przelewu w dniu, kiedy dolar był najdroższy w ciągu całego grudnia :))
No i to w sumie tyle… Po głowie krążą kolejne pomysły na opanowanie świata w nowym roku :) Ale teraz czas spać i dalej się cieszyć tymi kilkoma wolnymi dniami, które pozostały :)
Wpis opublikowany 30 grudnia 2006
Tagi: bilard, dolar, everything, fundusze inwestycyjne, kumulacja, lotto, matiz, prywata, totolotek, urlop, wolne, łyżwy
Kategorie: Bez kategorii
Zobacz również:
Komentarze do wpisu "Ostatni tydzień roku 2006"
Najnowsze posty:
- Unboxing: Topowy/TomTomowy Prezent
- Rozpakuj Topowy Prezent - konkurs świąteczny
- Tajemnicze zmiany rozkładu SKM
- #Apple World Problems: co zrobić z iPadem "3"?
- Zakaz palenia papierosów elektronicznych?
Najnowsze komentarze:
Zobacz również:
Już nie kupimy w automatach biletów SKM z inną stacją początkową
30.12.2006, 3 komentarze
Kilka dni temu byłem z Kasią na łyżwach ;) A ja ostatni raz łyżwy miałem na nogach… jakoś w przedszkolu jeszcze (i to takie z podwójnymi płozami;). Najpierw czekaliśmy około godziny w kolejce do wypożyczalni łyżew (oczywiście mój rozmiar 45 mieli tylko w kilku egzemplarzach i wszystkie zajęte), potem jak już mieliśmy swoje ślizgacze i już mieliśmy postawić nogi na lodzie, ogłosili godzinną przerwę na wyrównywanie lodu… . A po godzinie „pojeździliśmy” z 20 minut i nam się znudziło ;)
Autor komentarza, sobota, 30 gru 2006 #
Ja tak w sprawie Matiza :P Warto docenic to male autko bo drzemie w nim potencjal, mialem juz tyle przygod z Pokemonem (bo tak go nazywam) moich starszych i zawsze milo je wspominam.
Apropos, maksymalna predkosc tego malucha to nie 144 km/h jak podaje instrukcja… Ja wyciagnalem 160 km/h z haczykiem ale jak mi sie auto zaczelo trząść to zaczalem hamowac, balem sie ze cos zgubie ;)
Szczesliwego Nowego !
Autor komentarza, sobota, 30 gru 2006 #
„Pokemon” – hehehehe :)
144km/h max… hm… powiem tak – na benzynie z Gdańska to by się faktycznie zgadzało, chociaż gdy tankowałem swego czasu na małej zadupiastej stacji przed samym wjazdem do Warszawy, to o dziwo zaczął faktycznie kopa dostawać :) O tyle dziwne, że za tą cenę spodziewałem się raczej roztworu wodnobenzynowego :)
Matiz jest super autkiem, bardzo go sobie chwalę i nie zrażam się docinkami ;) Mały, zwrotny i ma kopa (na płaskim terenie lub z górki;)) Typowy „mieszczuch” i w tej roli sprawdza się wręcz idealnie :)
Autor komentarza, sobota, 30 gru 2006 #