Pomyśl zanim opublikujesz

 

Ha! Czegoś takiego mi brakowało! Czegoś co powie userowi prosto w twarz: pomyśl zanim coś opublikujesz w sieci. Nie będziesz anonimowy jeśli opublikujesz swoje imię, nazwisko, adres, zdjęcia. Robisz to na własną odpowiedzialność. I nie jojcz później, że nie wiedziałeś, że to się może tak skończyć… :) Polecam te dwa filmiki.


Wpis opublikowany 8 czerwca 2007
Tagi: , , , ,
Kategorie: Bez kategorii

Zobacz również:

Komentarze do wpisu "Pomyśl zanim opublikujesz"

  1. bardzo ciekawa kampania. IMHO w Polsce by się przydała

    Autor komentarza, piątek, 8 cze 2007 #

  2. Odnosisz się m. in. do Natalii z Chełmży i Serafiny S. z Węgorzyna? ;) Pytanie retoryczne. A polskie Biuro Rzecznika Praw Dziecka tylko by odcinało Web 2.0 dla nieletnich zamiast zrealizować takie filmy edukacyjne…

    Autor komentarza, piątek, 8 cze 2007 #

  3. daje do myślenia, naprawdę.

    Autor komentarza, piątek, 8 cze 2007 #

  4. @anonim: Artykuł z Dziennika mnie rozbroił…

    A o raporcie o Web2.0 dla dzieci też słyszałem… Wygooglali „randki”, pochodzili sobie po serwisach reklamujących się jako „sex anonse” i nagle krzyki, że to nie serwisy dla dzieci… no to chyba oczywiste, czyż nie?

    Autor komentarza, piątek, 8 cze 2007 #

  5. Druga lepsza. Aczkolwiek… nie za bardzo chyba rozumiem o co chodzi, my (ogólnie mówiąc) mamy w sieci imiona, nazwiska, zdjęcia, niektórzy telefony, a już skrajni adresy (fakt, aresy rzadko się widuje, telefony częściej ale też stosunkowo rzadko). No ale… chyba nie do końca przemawia do mnie to zagrożenie. Bo treści jakie dozuję do internetu nie są niczym strasznym. Jak zdjęcie z drugiej reklamówki – co w nim złego? Trochę propagandowo pokazano kopiowanie przez wszystkich. Gdy nikt nie będzie anonimowy w sieci, a więc tablica będzie pełna zdjęć do kopiowania, rzecz spowszednieje i ludzie będą przechodzić obok obojętnie. I tak chyba jest. Fajnie, fajnie, ale nie rozumiem? ;]

    Autor komentarza, piątek, 8 cze 2007 #

  6. A ja tam nie rozumiem tego wielkiego strachu przed publikacją swoich danych w sieci ;) A znam nawet takich, co swojej normalnej ksywki w sieci nie publikują, tylko mają osobną „sieciową” ksywkę :D Paranoja. I o ile rozumiem, że niepełnoletni nie powinni takich danych publikować, tak nie mogę pojąć czym mi miało by to grozić? W sieci wrogów raczej nie mam, więc nikt mi wjazdu na chatę nie zrobi i nie zatłucze mi psa. A zresztą – mój adres (tak samo jak większej części Polaków) jest też w książce telefonicznej.

    Niemniej kampania ciekawa i dobra! Popieram (dla małolatów).

    Autor komentarza, sobota, 9 cze 2007 #

  7. Całkiem nieźle zrealizowane klipy. Odnoszą zamierzony skutek – człowieka nachodzą wątpliwości i chwilę się zastanawia. Ja za bardzo nie mam nad czym – w sieci nie zamieszczam nic, czego miałbym się wstydzić albo później obawiać.
    Problem stanowią właśnie dzieci, które w pędzie i żądzy zaistnienia i zabłyśnięcia wrzucają do Internetu co popadnie. I z tego mogą wyjść kłopoty i nieprzyjemności.

    Autor komentarza, sobota, 9 cze 2007 #

  8. @Łukasz – jeśli ktoś coś ma na sumieniu, to może chce się „ukryć”? ;)

    Autor komentarza, sobota, 9 cze 2007 #

  9. @Quisto – tak czy siak zostawiasz wszędzie po sobie IP. Niezależnie od tego, czy hackujesz stronę NASA, czy piszesz komentarz na Onetowym blogasku ;) Anonimowości w sieci i tak nie ma, więc po cholerę robić ze swoich danych taką wielką tajemnicę i temat tabu? Mój adres, telefon, nazwisko i inne dane są na moim blogu oficjalnie podane od 2 lat i jakoś nic się nie stało ;)

    Autor komentarza, sobota, 9 cze 2007 #

  10. @Łukasz – dlatego napisałem „ukryć” ;)

    ps: a skąd wiesz, że od dwóch lat Twoje dane nie znajdują się u Al-kaidy po hasłem „zaufani współpracownicy”? ;) w końcu w Polsce ludzie mają teczki zupełnie o nich nie wiedząc ;)

    Autor komentarza, sobota, 9 cze 2007 #

  11. Generalnie o co chodzi – ludzie piszą tysiące z pozoru błahych rzeczy, np. jak na pierwszym klipie: „dzisiaj kupiłam sobie różowe majteczki i poszłam w nich do kina”. Przeczyta to potem pracownik kina i plota się roznosi i głupie zabawy typu „w czym dzisiaj do nas przyszła?”

    Ludzie sobie „dla zabawy” wrzucają swoje rozbierane fotki do netu. Po co? Nikt nie wie. Patrz: przykład podany przez anonima. I potem zdziwienie, że ktoś Cię zaczepi na ulicy „hej, fajny masz tyłeczek, podobała mi się ta fotka z Twojego konta na myspace.”

    Pisałem już o tym w komentarzu na wykopie, więc tylko ^C,^V zrobię. Pamiętacie te wszystkie prośby o przesłanie darmowej Visty? Co śmieszniejsze – powpisywali oni w większości swojego prawdziwego maila w polu formularza! Ba! Kilka osób pisało do mnie maile lub via GGadu z prośbą o podanie linków do tej Visty (jeden amigant był skory nawet podać swój adres domowy żebym mu płytkę przysłał!) Nie wiem po co BSA robi te wszystkie tajne podchody i naloty… Wystarczy taki jeden głupi post i piraci sami do nich by się zgłosili… :>

    Autor komentarza, sobota, 9 cze 2007 #

  12. @Quisto – równie dobrze mogliby wziąć te dane z lokalnej gazety w której reklamuję się jako fotograf ;) Nie wiem – może po prostu czuję się już jak osoba publiczna :D

    Tak czy siak – uważam, że ten strach przed publikacją swoich danych w sieci (chociażby imienia!) bierze się z ogólnej ciemnoty ludzi i strachu przed… – sami nawet pewnie nie wiedzą przed czym.

    Autor komentarza, sobota, 9 cze 2007 #

  13. Wiele osób umieszcza takie dane właśnie po to, żeby być rozpoznawanym, żeby słyszec od obcych ludzi „cześć, długo nic nie piszesz” albo „uwielbiam Twój gust, te zielone koronkowe majtki są odjechane!”.

    Autor komentarza, sobota, 9 cze 2007 #

  14. albo f@jny bl00gasek, odwiedz krejzole.blog.onet.pl i zostaw komcia :*****

    Autor komentarza, sobota, 9 cze 2007 #

Robisz zakupy w internecie?
Pomagaj ZA DARMO przy okazji
4000 organizacji społecznych i ponad 1000 sklepów