Ostatni człowiek, który nie miał Windows 95
24 sierpnia 2010r. miała miejsce 15. rocznica premiery systemu operacyjnego Microsoft Windows 95. Systemu, który zmienił jednak sposób w jaki korzystamy z komputera. Młodsi czytelnicy mogą tego nie pamiętać, ale Win95 to był prawdziwy przełom w sposobie korzystania z komputerów. Koniec czarnego ekranu DOS-a, niebieskiego tła Norton Commandera czy kanciastych okienek w Windows 3.11.
Windows ’95 był pierwszym systemem operacyjnym, który instalowałem z płyty CD-ROM. Wymagał niebagatelnych 120MB przestrzeni na moim 240MB dysku twardym. Rewolucyjne „Menu Start”, Plug’n’Play, wideo dołączone na dysku CD (bodaj „Good times, bad times”), długie nazwy plików, ikonki „Inbox” i „The Microsoft Network” na pulpicie (których mój bezmodemowy komputer nigdy nie wykorzystał), potem Internet Explorer 4.01 zainstalowany z CoverCD jakiegoś czasopisma komputerowego i inne wspaniałe rzeczy. Mój i486DX2/66 z 4MB RAM hulał jak szalony.
Gdzieś w 1996 roku wpadło mi w ręce takie śmieszne opowiadanie zatytułowane „Ostatni człowiek, który nie miał Windows ’95”. W pewien dość znaczny sposób wpłynęło na mnie i moją obecną pracę, więc pomyślałem sobie, że 15. rocznica premiery tego systemu operacyjnego będzie dobrym czasem na przypomnienie tego tekstu:
Ktoś zapukał do moich drzwi. Był to facet z Microsoftu.
– To znowu ty? – jęknąłem
– Przykro mi – powiedział pokornie – wiesz, dlaczego tu jestem.
Owszem, wiedziałem.Kosztująca 300 milionów dolarów kampania promująca Windows’95 miała być tak efektywna, żeby przekonać każdego człowieka na planecie, że Windows’95 jest niezbędną, niemalże integralną częścią życia. Problem w tym, ze nie wszyscy go kupili. A dokładniej – ja go nie kupiłem. Byłem Ostatnim Człowiekiem Który Nie Miał Windows’95. A teraz ten karzełek z Microsoftu stał w drzwiach i nie przyjmował do wiadomości odpowiedzi przeczącej.
– Nie – powtórzyłem raz jeszcze.
– Dobrze wiesz, ze nie mogę się na to zgodzić – odparł beztrosko.
Wyciągnął z teczki pudełko z Win’95. – No dawaj… tylko jedna kopia. To wszystko, o co prosimy.– Nie jestem zainteresowany – powiedziałem. – Słuchaj, czy przypadkiem nie ma kogoś innego kogo mógłbyś trochę pomęczyć? Musi być jeszcze ktoś bez Windows’95.
– Przykro mi, ale… nie! – stwierdził człowiek z Microsoftu. – Jesteś jedyny.
– Chyba nie mówisz poważnie. Nie każdy na planecie ma komputer, a już na pewno nie każdy, do cholery, ma Peceta! Jedni mają Macintosche, inni pracują pod OS/2, chociaż to ostatnie to tylko
pogłoska… Są ludzie, którym Windows’95 jest kompletnie niepotrzebny.
Człowiek z Microsoftu wyglądał na zdezorientowanego.
– Nie rozumiem o co ci chodzi?
– Użyteczność! – wrzasnąłem – Po cholerę to kupować, skoro nie można tego używać!?
– No cóż… Nie bardzo rozumiem, o co chodzi z tą użytecznością – stwierdził gość z Microsoftu – Jedyne co wiem to to, że według naszych notowań wszyscy inni mają kopie.
– Ludzie, którzy na oczy nie widzieli komputera?
– Mają.
– Indianie znad Amazonki?
– Musieliśmy zaszczepić się przeciwko malarii, ale załatwiliśmy to.
– Amisze?
– No jasne.
– Co ty? – zdziwiłem się. – W jaki sposób namówiliście ich do kupna tego systemu?
– No wiesz, oni nie lubią przeciągów i wmówiliśmy im, że w tym pudelku jest 95 małych okienek. Chyba skłamaliśmy – zasmucił się karzełek. pewnie każdy pracownik Microsoftu pójdzie do piekła. No, ale nie o to chodzi – ożywił się – problem w tym, ze wszyscy mają już
kopię… Oprócz ciebie!– I co z tego? – spytałem – Jeśli wszyscy skaczą w przepaść to nie znaczy, że ja też mam skakać.
– Jeśli wydaliśmy 300 milionów na reklamę to tak! Absolutnie tak!
– Nie ma mowy!
– Jezu, znowu do tego wracamy – powiedział Microsoftowiec – Wiesz co? Dam ci kopie. Rozumiesz? DAM! Zupełnie za darmo. Po prostu ją weź i zainstaluj na swoim sprzęcie – pomachał przede mną pudełkiem.
– Nie – jego upór zaczynał mnie już męczyć – Bez obrazy, koleś, ale ja tego nie potrzebuję. I jeszcze jedno. Zwykły system operacyjny reklamujecie niemal jak antidotum na wszystkie troski tego świata. Zupełnie jakby zainstalowanie Windows’ów tworzyło światowy pokój, ład i porządek.
– Bo miało tworzyć.
– Przepraszam?
– Światowy pokój. Oryginalny projekt to zakładał. Naprawdę. Jedna ikonka i załatwione – koniec walk, głodu, korupcji, i mafii. Proste, nieprawdaż?
– Wiec, co się stało?
– Cóż… Wiesz… To zajmowało dużo miejsca na twardym dysku.
Musieliśmy wybrać miedzy tym, a siecią Microsoft Network. Zresztą nie bardzo wiedzieliśmy, jak ciągnąć zyski ze światowego pokoju.– Spadaj.
– Nie mogę. Zabiją mnie jeśli zawiodę – wyjaśnił.
– Kpisz sobie ze mnie?!
– Słuchaj – powiedział – sprzedaliśmy to Amiszom. Amiszom, rozumiesz? Teraz otwierają pudełka i i dochodzą do wniosku, że ich oszukaliśmy. Zostaniemy zaszlachtowani jeśli kiedykolwiek pokażemy się w Zachodniej Pensylwanii. Jednak zrobiliśmy to. Teraz tylko TY nas wstrzymujesz. To jest upokarzające. Upokarzające dla mnie. Upokarzające dla firmy. Upokarzające dla produktu. To jest upokarzające dla Billa!
– Przecież nic nie obchodzę Billa Gatesa.
– On właśnie na ciebie patrzy – człowiek z Microsoftu nerwowo spojrzał w niebo – Pożyczył jeden z tych wojskowych, szpiegowskich satelitów. Specjalnie na tę okazję. Ma także jeden z tych laserów, wiesz, o dużej mocy. Zamkniesz za mną drzwi, bach, i jestem kupką szarego popiołu.
– Nie zrobiliby tego – powiedziałem – Mógłby przez przypadek zniszczyć tę kopię Windows.
– Bill jest całkiem niezły w obsłudze tego lasera – karzełek z Microsoftu wyraźnie się denerwował – Dobra, miałem tego nie robić, ale nie pozostawiasz mi wyboru. Jeżeli weźmiesz tę kopię Windows, hojnie cię wynagrodzimy. Damy ci wyspę na Karaibach. Może być Monstserrat?
– Straszna. Tam jest okropny, aktywny wulkan.
– Tylko jeden i w dodatku malutki.
– Słuchaj – rzekłem – Gdybyś mnie przekonał żebym wziął tę kopię, co zrobilibyście wtedy? Mielibyście cały rynek opanowany. To byłby koniec, żadnych nowych światów do podboju. Co byście robili?
Człowieczek z Microsoftu wyciągnął inne pudełko ze swojej torby i podał mi je.
– Windows’95… dla zwierząt?!?!?
– Jest przecież bardzo dużo zwierząt domowych – powiedział.
Szybko zamknąłem drzwi.
Dobiegł zza nich dźwięk lasera, skowyt, a potem była tylko cisza…
To opowiadanie tak mi się wtedy spodobało, że chciałem się nim podzielić z wszystkimi. Buszując po Menu Start natrafiłem na coś co się nazywało FrontPage Express i pozwalało tworzyć strony internetowe. Przepisałem więc całą treść opowiadania z kartki i wyklikałem z tego prościutką stronę internetową w jakichś strasznych kolorkach, która była dostępna wyłącznie pod adresem „file://c:…” i wymagającym Win-CP-1250
Potem wpadł mi w ręce jakiś artykuł o HTML i „Pajączku” i przepisałem całość „ręcznie” w HTML 4.0 z jakimiś ramkami i wystruganą w MS Paint grafiką. Dorobiłem setkę podstron z różnymi śmiesznymi obrazkami i dowcipami związanymi z komputerami, nazwałem to chyba „Alpha’s Computer Fun” i postanowiłem wrzucić w internet. Wydałem majątek na kawiarenki internetowe, gdzie przychodziłem z dyskietką 3,5″ i uploadowałem stronę na serwery WP.pl (jeszcze czasy przed WebParkiem, 5MB na pliki), rejestrowałem adresy *.prv.pl, dodawałem stronę do katalogów WP i Onetu i cieszyłem się z pierwszych 1000 wizyt na stronie, które mi pokazywały po pierwszym miesiącu Stat24.pl.
Ech, to były czasy…
Wpis opublikowany 27 sierpnia 2010
Tagi: 95, microsoft, opowiadania, win, windows
Kategorie: ciekawostki, internet, it, prywata, wszystkie
Niestety… ja jestem tym pokoleniem co instalowało 98SE i ME ;-) najpierw :P ale 95 pamietam z podstawówki – ba nawet 3.11 ;-)
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
na moim pierwszym komputerze był Windows 3.11, to były czasy :)
i do tego miałam czarno-biały monitor :D
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Czarno biały miałem, jeszcze nie dawno temu. Może z pół roku w tył. Jak mi się podsmażył zintegrowany układ graficzny (GF 6100), to na monitorze nie wyświetlał się czerwony kolor. W wyniku czego miałem czarno biały monitor.
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Od razu widać kto tu ściemnia, specyfikacja HTML 4.0 została opublikowana dopiero w grudniu 1997 ;-)
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Patrzę w historię wydań HTML, Internet Explorera oraz Komendium Secret Service i faktycznie mogłem się gdzieś machnąć o rok czy dwa.
Internet Explorer 4 i Front Page Express zaczął pojawiać się pod koniec 1997, więc pewnie w musiałem te strony wyklikiwać gdzieś w 1998 roku lub nawet trochę później… Gówniarz jeszcze wtedy byłem :)
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Jeśli dobrze pamiętam, to ten tekst pojawił się po raz pierwszy w Polsce na łamach Secret Service, bodajże w „Kompendium Wiedzy”, ale już nie jestem pewien… pamięć nie ta co kiedyś :)
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Kuba, tak – też tak mi się skojarzyło. :)
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Tak jest! Kompendium wiedzy! Heh… To byly czasy, az sie lezka w oku kreci. Kupowalo sie w ksiegarni informatycznej ksiazke adresowa www i szlo do cioci w bibliotece UL ktora pozwalala skorzystac z komputera. Nikt sposrod moich znajomych nie wiedzial co to @ :-)
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Mój pierwszy komputer był z czasów Windows 98. Ale wersję z roku 95 pamiętam doskonale. I te nocne sesje pasjansa. Miałem wtedy 6 lat!
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Najważniejsze, że był to pierwszy „pełny” system operacyjny oparty o Windows.
I to było najważniejsze, że po tylu latach DOS został schowany.
Inną rzeczą, że dopiero XP oparty o NT stał się używalny
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
@matipl – nie zgodzę się. Jeszcze długo przy starcie komputera nie włączało się Windowsa i zostawało w DOSie (i Norton Commanderze) bo większość gier nadal była dosowa.
A co do stabilności to, jeszcze przed XP, Windows 2000 sprawował się świetnie.
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Chyba jednak nie do wszystkich dotarli ;) Ja byłem jednym z tych, co używali OS/2 (rany, jaki to był piękny system, lata świetlne przed Windows 95 i 98). Potem przesiadłem się na NT4 i 2000. Linię 9x ominąłem zupełnie :)
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Ha! Ja też „webdeveloperkę” zaczynałem od FrontPage, Pajączka, ramek, itd. Ale pierwszą stroną był mój… plan lekcji ;).
Za to wcześniej był BASIC na Commodore64, którego dostałem na pierwszą komunię ;)! Udało mi się w tym nawet napisać minitamagotchi! Ech… to były czasy ;)…
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
@Zielony: to już nie był DOS jaki znaliśmy, tylko człon Windows
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
@matipl: to chyba nie do mnie ;P
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
taaa, Topa wprowadził odpowiadania pod postem.
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
DOS to były czasy. Bez zwiech, bez problemów „za mało ramu na coś tam”… Ehhh :)
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
zwiechy też były
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Nie było problemów „za mało ramu”?
Z tego co pamiętam to czasem trzeba było dobrze kombinować by zwolnić odpowiednią ilość pamięci podstawowej, HMA, EMS lub XMS ;)
Pamiętam że miałem parę różnych konfiguracji wybieranych przy starcie systemu z różnymi parametrami przy himem.sys itp.
No i radość konfigurowania każdej gry by korzystała z karty dźwiękowej (typ karty, numer portu, przerwanie). Sam miód :P
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Dokładnie, pamiętam kombinowanie czy lepiej załadować sterownik od myszki czy CD-ROM-u, sprawdzanie jak bardzo „Sound Blaster Compatible” była moja karta muzyczna itd. :)
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
120 MiB na dysku? :P To chyba miałeś OSR2.x.
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
Cool story ;)
Ja zaczynałem od Windowsa 95 na komputerze taty :) Potem 98 na własnym i osobistym sprzęcie, potem 2000, XP, 7 RC2 i… Mac OS X Snow Leopard :)
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
A ja zaczynałem od Meritum, potem był ZX81, następnie ZX Spetrum, Commodere C64 z BASIC’iem, Amiga 500, Amiga 4000 z Workbench’em, krótka przygoda z Pentium 90 MHz z Win 3.11,95,98,ME i przesiadka na Macintosha LC500, 630 później Quadra 840AV z Mac Os9 aż wreszcie G5 z Tigerem a teraz MacPro z SnowLeopardem Ufff…. Po drodze były jeszcze drobne wyskoki na NT czy UNIX na SiliconGraphics.
Najgorszy był BASIC ;)
Autor komentarza, piątek, 27 sie 2010 #
swietny post, moglby byc dluzszy bo swietnie sie czyta takie historie =)
win95.. wlasciwie od tego sie zaczelo w moim wypadku (wczesniej byla amiga 1200 ale ograniczalem sie do gier, jak widzialem ikonke w workbenchu (tak to sie chyba nazywalo..) z podpisem ‚serial’ to myslalem ze seriale telewizyjne bede mogl ogladac ;p
potem byl 98 (bardzo dlugo, do 2004 mialem pentium 100..), potem xp, teraz snow leo plus nadal xp na pecetach..
Autor komentarza, niedziela, 29 sie 2010 #
heh dla mnie przełomem był pożyczony od kolegi przełomowy numer CHIPa pt. „HTML i Java”. po jego przeczytaniu noce przestały być zarywane Command&Conquer, ale budową strony. hostowana oczywiście za darmo na kki.net.pl (BTW przed chwilą zajrzałem z ciekawości i chyba nic się tam nie zmieniło przez ostatnią dekadę)… no i wdzwaniany dostęp przez 0 20 21 22 powodujący irytację rodziców przy każdym rachunku telefonicznym… :)
Autor komentarza, wtorek, 31 sie 2010 #
Pierwszy komputer? Chyba 2005, 64 mb RAM-u, dysk twardy 0,5 gb, Win 98 (strasznie wolny) na pokładzie, spalił się dysk twardy, w 2009 dostałem obecny komputer.
Autor komentarza, piątek, 29 lip 2011 #